Co motornicza nosi w torebce, czy jeździ w szpilkach, który tramwaj jest najbardziej kobiecy i co papuga robiła na torach – o tym wszystkim rozmawialiśmy z jedną z gdańskich motorniczych – panią Wiolettą Pelowską.

 

Od dziecka za kierownicą tira

 

Jako motornicza pracuje już kilkanaście lat. Z wykształcenia jest technikiem analityki medycznej, ale nigdy w tym zawodzie nie pracowała. Wcześniej zajmowała się wykańczaniem statków w Stoczni Gdańskiej i była kierowcą taksówki. Do pracy w ZKM namówił ją tata, który przez wiele lat pracował jako kierowca autobusu miejskiego.

 

– Początkowo wszyscy namawiali mnie na kurs na kierowcę, ale ja postanowiłam spróbować, jak to jest prowadzić tramwaje i tak już zostało od 17 lat. Zamiłowanie to prowadzenia samochodów, szczególnie tych dużych, mam od dziecka. Kiedy miałam siedem lat, tata pozwolił mi poprowadzić tira. Teraz najbardziej lubię jeździć Swingami, one są takie kobiece, mięciutkie, tak przyjemnie się je prowadzi – mówi Pani Wioletta.

 

 Fot.J.Pinkas_www.gdansk.pl (1)

Fot. J.Pinkas/www.gdansk.pl

 

Kobiecy tramwaj i śrubokręt w torebce

 

Elegancka, z nowoczesną fryzurą, ale w szpilkach nie jeździ, choć zdradza, że niskie obcasy się zdarzają. Kiedy zaczynała pracę jako motornicza, kobiet w tym zawodzie było mniej.

 

– Kiedyś wiele razy słyszałam: „o, baba za kierownicą”. Teraz pasażerom chyba nie robi różnicy, czy tramwaj prowadzi kobieta, czy mężczyzna. Chodzi o nastawienie do pracy i o to, jakim ktoś jest człowiekiem. Chociaż facet wsiada i jedzie, ja natomiast zawsze witam się ze swoim tramwajem i odpukuję na szczęście. Dzięki temu nie mam żadnych zjazdów, a i awarie zdarzają się rzadko.

 

Na awarie zresztą też ma sposoby.– Każdy z motorniczych zdaje taki sam egzamin i nie ma znaczenia czy jest to kobieta czy mężczyzna. Nie miałam taryfy ulgowej. Rzadko proszę o pomoc facetów, jeżeli jest jakaś usterka w tramwaju to potrafię sama ją naprawić, wiem co mam robić, nie panikuję. Zawsze mam na taką okazję w torebce śrubokręty – dodaje z uśmiechem.

 

 

Uśmiecham się często, bo mam szczęśliwe życie!

 

Szeroki uśmiech to jest właśnie to, co charakteryzuje Wiolettę Pelowską. Uśmiecha się często. – To dużo daje. Jak wjeżdżam na przystanek to, po tylu latach pracy, ja już wiem, który pasażer ma zły dzień. Taka osoba często próbuje się wyżyć na nas. Uśmiech rozładowuje każdą napiętą sytuację. Ja mam bardzo szczęśliwe życie, dlatego ciągle się uśmiecham. A co zrobić by mieć tak szczęśliwe życie?

 

 

Papuga na torach, psy na spacerze i treningi

 

Przez 15 lat Pani Wioletta jeździła tylko na porannych zmianach, teraz pracę zaczyna później, ale codziennie wstaje o 7.

 

– Dzień zaczynam od spaceru z psami, a potem trening. Trenuję coś pomiędzy fitnessem a kulturystyką, to taki mocniejszy fitness. Zaczęło się od tego, że miałam problemy z kręgosłupem, groziła mi operacja i wtedy trafiłam pod opiekę trenera, który opiekuje się naszą kadrą narodową w podnoszeniu ciężarów. Od tego moja przygoda się zaczęła, trwa już 4 lata. Wszystkie stresy odpływają, kiedy trochę „porzuca się żelastwem”. Z kręgosłupem nie mam już żadnych problemów.

 

Poza treningami dużo czasu spędza ze swoimi psami i papugą, którą kilka lat temu znalazła w czasie pracy. Dziwny obiekt na torach okazał się być wystraszoną ptakiem. Pani Wioletta przygarnęła papugę, która do dziś jest członkiem rodziny.

 

Papuga, psy, treningi i jeszcze jedna pasja– podróże. Dwa razy do roku rezerwuje czas na „zwiedzanie świata”, o którym marzyła już jako mała dziewczynka. Najbliższe plany to Chiny i Turcja, za sobą ma już prawie całą Afrykę i Meksyk.

 

 

Fot.J.Pinkas_www.gdansk.pl (3)

Fot. J. Pinkas/www.gdansk.pl

 

Fot.J.Pinkas_www.gdansk.pl (2)

Fot. J. Pinkas/www.gdansk.pl

Skip to content