Do grona patronów gdańskich tramwajów dołączył Marian Kołodziej – wybitny scenograf teatralny i filmowy, Honorowy Obywatel Miasta Gdańska, postać, która na stałe wpisała się w historię naszego miasta.
To Marianowi Kołodziejowi zawdzięczamy dwa absolutnie zjawiskowe ołtarze papieskie i ponad 200 scenografii teatralnych i filmowych. Gdyby żył, w tym roku obchodziłby swoje setne urodziny. Trudno o lepszy moment, aby przypomnieć sylwetkę tego wyjątkowego twórcy. O teraz nowoczesny, dwukierunkowy tramwaj Pesa Jazz Duo o numerze bocznym 1079 nosi jego imię.
W uroczystości, podczas której odsłonięto, zdobiące burtę tramwaju imię i nazwisko nowego patrona, udział wzięli przedstawiciele władz Gdańska oraz Sopotu. Nie zabrakło również reprezentantów gdańskich i pomorskich instytucji kultury, z którymi związany był Marian Kołodziej. Na pętli tramwajowej na Chełmie pojawili się też członkowie rodziny patrona, w tym jego syn Marek wraz z żoną.
– Dziękuję w imieniu swoim i najbliższych władzom Gdańska, że uhonorowały naszego tatę w taki właśnie sposób – nadając jego imię temu wspaniałemu tramwajowi. Chciałem zapewnić, że my bardzo cenimy i jesteśmy wdzięczni zarówno gdańszczanom, jak i władzom miasta, że pamiętają już od lat o naszym tacie. Wspomniane tu było o jego honorowym obywatelstwie – my to pamiętamy. Pamiętamy również o tytule Gdańszczanina Roku. Pamiętamy o ulicy Mariana Kołodzieja. Pamiętamy o tablicy na jednej z kamienic przy ulicy Mariackiej, gdzie tata przez wiele lat mieszkał i tworzył – mówił Marek Kołodziej. – Mam nadzieję, że pasażerowie wsiadający do tego tramwaju będą zawsze uśmiechnięci, weseli i że ten tramwaj zawsze bardzo szczęśliwie i bezpiecznie dowiezie ich do celu.
Tramwaj im. Mariana Kołodzieja
– Choć prawdopodobnie dziełem jego życia był cykl prac odwołujących się do wojennych przeżyć obozowych, to dla nas, gdańszczan w sposób szczególny przemawiać będzie symbolika monumentalnego okrętu na gdańskiej Zaspie, jednego z dwóch ołtarzy papieskich, chyba jednego z najpiękniejszych na szlaku papieskich pielgrzymek. Okręt, owoc twórczości Mariana Kołodzieja oraz pracy gdańskich robotników. Okręt, który wypłynął z gdańskiej Zaspy, a słowa na nim wypowiedziane zmieniły Europę. Dziś te słowa wracają do nas – podkreślał obecny na uroczystości zastępca prezydent Gdańska Piotr Grzelak.
– Niech ten tramwaj, któremu nadajemy dziś imię, przypomina o pięknym życiu pięknego człowieka, Honorowego Obywatela Miasta Gdańska, Mariana Kołodzieja – dodał zastępca prezydent Gdańska.
Od urodzenia z ołówkiem w ręku
Marian Kołodziej przez wiele lat współpracował z Muzeum Narodowym w Gdańsku, przekazywał Działowi Teatralnemu swoje prace, uczył aranżacji, opanowania przestrzeni, pomagał przy tworzeniu wystaw, które wciągały i zaskakiwały zwiedzających.
W roku jego setnych urodzin w Pałacu Opatów − miejscu, z którym był przez wiele lat związany, odbywa się wystawa zatytułowana „Marianowi Kołodziejowi w setną rocznicę urodzin”. Celem wystawy jest przypomnienie sylwetki tego znakomitego scenografa, rysownika, niezwykłego człowieka oraz pokazanie części prac, które zostawił. W uroczystości nadania tramwajowi imienia Mariana Kołodzieja wzięła udział Małgorzata Abramowicz, kuratorka wystawy.
– Dzięki dzisiejszej uroczystości Marian Kołodziej będzie przemierzał swoje ukochane miasto, które wybrał i którego od 1950 roku nigdy na dłużej nie opuścił. A dzięki temu tramwajowi, dzięki ulicy na Ujeścisku nazwanej jego imieniem, dzięki pozostawionym w Muzeum Narodowym pracom, dzięki rzeźbom z ołtarza papieskiego, które znajdują się w Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie, dzięki filmom i książkom, o nim i jego twórczości – my gdańszczanie, mam taką nadzieję, nigdy nie zapomnimy. O tym niezwykłym człowieku o nieco ironicznym uśmiechu. Honorowym Obywatelu naszego miasta – podkreślała Małgorzata Abramowicz.
– 12 grudnia 1997 roku podczas nadania Kołodziejowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska, Kazimierz Kutz ogłosił, że Marian Kołodziej jest świętym. Aktorzy Teatru Wybrzeże wyśpiewali wtedy słowami Lucyny Legut, że „Pan Jezus na sianku zrodził się w stajence. Kołodziej z paletą na świat przyszedł w ręce”. Nie wiem, czy Kołodziej jest święty, ale wiem na pewno, że poza paletą od urodzenia miał w ręku ołówek i że był wspaniałym artystą i niezwykłym człowiekiem. Dla mnie i całego działu teatralnego MNG stał się mistrzem i nauczycielem – najważniejszą osobą, jaką spotkaliśmy w życiu zawodowym – mówiła Małgorzata Abramowicz.
Teatr był jego żywiołem
Ogromną część swojego zawodowego życia związał z Teatrem Wybrzeże. Większość stworzonych przez Kołodzieja scenografii wypełniała przestrzeń sceniczną tego właśnie teatru.
– Są jeszcze tacy aktorzy, tacy pracownicy, którzy pamiętają Mariana Kołodzieja. Pamiętają go jako wymagającego twórcę, który rzeczywiście dość bezwzględnie domagał się uznania własnej twórczości. Teatr jest o tyle trudny, że są w nim aktorzy, reżyserzy, kompozytorzy. Tam powinno się znaleźć miejsce dla wszystkich – mówił Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże. – Ja się bardzo cieszę, że jest już w Gdańsku kolejny tramwaj, który nosi imię człowieka teatru. Nie tak dawno tramwajowi zostało nadane imię Zbigniewa Cybulskiego, teraz Mariana Kołodzieja. Wierzę, że tych tramwajów będzie więcej. Ciszę się, że nasza instytucja jest źródłem takich talentów i miejscem, gdzie te talenty mogą się rozwijać.
Coś więcej niż scenografia
Mariana Kołodzieja wspominał również Władysław Zawistowski. Dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego, mówiąc o twórczości Kołodzieja, odniósł się m.in. do jego niesamowitych realizacji scenicznych, z których jedna szczególnie zapadła w jego pamięć.
– To niewątpliwie był niezwykły człowiek i niezwykły artysta. Mam poczucie, że Marian Kołodziej był przede wszystkim mistrzem scenografii. Był człowiekiem teatru. To, co robił w teatrze to nie było tylko ilustrowanie na scenie dzieła dramaturga i reżysera. To było coś więcej. Na premierze spektaklu „W mrokach złotego pałacu, czyli Bazylissa Teofanu” było tak, że w momencie, kiedy podniosła się kurtyna, najpierw zaparło wszystkim dech w piersiach, a potem rozległy się rzęsiste oklaski. Zanim jeszcze zaczęło się przedstawienie, zanim padło pierwsze słowo ze sceny już był ten niesamowity aplauz dla tego obrazu, który stworzył Marian Kołodziej. Widziałem coś takiego raz w życiu – wspominał Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego.